Od zdarzenia z Leonem minął ponad tydzień. Mieliśmy początek sierpnia, a
pogoda była wspaniała. Niechętnie wstałam z łóżka. Było parę minut po
jedenastej. Z szafy wyciągnęłam czarną koszulkę na ramiączkach, jeansowe
spodenki oraz bieliznę. Poszłam pod prysznic. Po dziesięciu minutach,
byłam umyta, ubrana i uczesana. Założyłam jeszcze czerwone trampki za
kostkę. Zeszłam na dół. Skierowałam się do kuchni. Byłam strasznie
głodna. W kuchni siedział Jock i tato.
-Cześć - powiedziałam wchodząc do kuchni.
- Hej - odpowiedzieli mi równo.
Otworzyłam lodówkę i wzięłam produkty, aby zrobić sobie omleta.
Tato cały czas omawiał szczegóły dzisiejszego dnia. Do wieczora ojciec ma być na planie ze swoją żoną.
Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam obok Jocka.
-
To co dzisiaj robimy? - spytałam ochroniarza. Wzruszył ramionami.
Wyglądał na przygnębionego. Kończyłam śniadanie. Tato zdążył już wyjść z
domu. Siedzieliśmy w milczeniu.
- Coś się stało? - przerwałam nagle ciszę.
- Nie ważne. - myślami był gdzieś indziej.
-Zakochałeś się? - spytałam z uśmiechem, szturchając go łokciem w bok.
-
Nie. - odpowiedział krótko, po czym wyszedł. Posprzątałam po sobie i
wróciłam do siebie. Uwielbiałam ten pokój. Jock z Jackiem i Lily
świetnie go urządzili. Szkoda, że wcześniej byłam dla nich taka wredna.
Jocka zawsze lubiłam. Robił dla nas tyle dobrego. Z zamyślenia wyrwał
mnie dźwięk telefonu.
- Halo. - odebrałam.
- Cześć Johanna. - odezwał się tato. - na moim biurku leży umowa. Znajdź ją i przeczytaj mi dwa pierwsze punkty.
- Dobrze. - ruszyłam do gabinetu taty.
Zaczęłam
grzebać na biurku. Ojciec miał tu pełno papierów. Natknęłam się na
papierz danymi Jocka. Kurde, miał dziś urodziny! Wspominał mi o tym
ostatnio. Zapomniałam. Wszyscy zapomnieliśmy.
- Jesteś? - spytał tato.
- Tak. - przeczytałam mu to co chciał. - Wiesz, że Jock ma dzisiaj urodziny? - spytałam.
- Nie. Porozmawiamy o tym później. Pa.
-
Pa. - odpowiedziałam. Muszę szybko coś wymyślić. Wiem. Upieke mu tort.
Pójdę szybko kupić jakiś prezent. Złoże życzenia. Ucieszy się.
- Wychodzę! - krzyknęłam kierując się w stronę drzwi.
- Gdzie? - spytał Jock.
- Przejść się. - o nic więcej nie pytał.
Muszę
kupić parę produktów do tortu. Weszłam do sklepu spożywczego. Zrobiłam
szybko zakupy i wyszłam. Po drodze zobaczyłam sklep z fajnymi gadżetami.
Nie wiedziałam co wybrać. Zdecydowałam że wezmę różową koszulkę z
napisem prawdziwy mężczyzna różu się nie wstydzi. Jockowi napewno się spodoba. Szłam w kierunku domu. Po chwili już się w nim znajdowałam.
- Sklep obrabowałaś? - zażartował Jock.
- Tato poprosił, abym zrobiła zakupy. - powiedziałam kładąc torby na stół w kuchni.
- Muszę jechać. Wrócę za jakieś dwie godziny.
- Okay. - odpowiedziałam. Będę miała sporo czasu na pieczenie tortu. Może nawet tato zdąży wrócić.
- Hej. - powiedzieli równo Jack i Lily wchodząc do domu.
- Nie będziesz sama. Pa. - Jock wyszedł z domu. Jack poszedł do siebie, a Lily została ze mną.
- Co kombinujesz? - spytała Lily, pijąc sok.
- Jock ma dziś urodziny. Pomożesz mi piec tort.
- Skąd ta pewność?
- Nie masz wyboru. Po prostu mi pomóż.
Po
godzinie śmiechów i wariacji, tort już się piekł. Trzeba jeszcze zrobić
masę. Po kolejnej godzinie wszystko było gotowe. Jack zrobił wielki
baner z napisem Wesołych urodzin, Jock! . Napewno się ucieszy. Do domu wrócił ojciec z żoną i Jockiem.
- Wszystkiego najlepszego! - krzyknęliśmy, kiedy Jock wszedł do salonu. Był zszokowany.
- To dla mnie? - spytał.
- Zasłużyłeś. - powiedział tato z uśmiechem.
- Proszę. - odparłam dając mu prezent. Tato też coś dla niego miał. O dziwo Amber, Jack i Lily też.
- Siadaj. - powiedziałam. - Upiekłyśmy z Lily tort. - Jock miał łzy w oczach.
Usiedzliśmy i zjedliśmy tort. Cały wieczór śmialiśmy się i świetnie się bawiliśmy. Jock był szczęśliwy.
Po
godzinie dwudziestej pierwszej, przeprosiłam i poszłam do swojego
pokoju. Nie czułam się najlepiej. Przebrałam się w piżame i z laptopem,
położyłam się do łóżka.
Zalogowałam się na facebooka. Katy była aktywna.
Ja : Możemy pogadać.
Katy: Nie mamy o czym.
Ja:
Alex.tk straszny dupek. Nie warto się kłócić przez niego. Naprawdę mi
przykro, że się do mnie nie odzywasz i że zrobiłam ci takie świństwo.
Katy: Fajnie. Coś jeszcze?
Ja: Nie może być tak jak dawniej?
Katy: Nie.
Ja: Pomysł. Czy ten głupek jest wart naszej przyjaźni.
Katy: Może mazz racje.
Ja: Jutro o dwunastej, tam gdzie zawsze?
Katy: Okay. Dobranoc.
Ja: Dobranoc.
Wylogowałam
się z portalu społecznościowego. Odłożyłam laptopa. Cieszyłam się, że w
końcu pogodziłam się z Katy. Znów mam przyjaciółkę. Rozmyślałam, dość
długo. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡
Wena
mnie opuszcza. Obiecałam rozdział XIX i jest. Słaby, ale jest. Dziękuję
wszystkim za to,że czytają i przyjaciółką za to, że mnie wspierają.
Postaram się dodać coś jeszcze przed Wielkanocą.
Aisa ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz