Minęły cztery dni odkąd Johanna tutaj trafiła. Nadal się nje obudziła. Ledwo co ją uratowali. Cały czas tu siedziałem. Przy niej. Ku mojemu zdziwieniu przychodził tu też pewien chłopak. Blondyn. Starszy od Johanny. Nie wiem skąd się znali. Mało o niej wiem. Muszę więcej z nią rozmawiać.
- Nadal tu siedzisz? - spytała z troską Lily.
- Tak. Martwię się.
- Posiedzę z tobą. W końcu to moja siostra. - uśmiechnęła się. Byłem z niej dumny. Tak łatwo zaakceptowała Johanne. Mój wzrok pobiegł ku blondynowi, który stał w drzwiach.
- Znasz go? - szepnąłem do córki.
- Tak. To Jamie. Aktor. Grał w Darach Anioła. - Ach. Ten Jamie. Teraz go sobie przypominam. Graliśmy razem w jednym filmie. Postanowiłem do niego podejść.
- Jamie?
- Tak. - odpowiedział speszony.
- Nie poznałem cię. Skąd znasz moją córkę? - spytałem z uśmiechem na ustach.
- Widziałem jej wypadek. Po prostu pomogłem. Przychodzę patrzeć czy się obudziła. - odrzekł. - Może pójdziemy do barku na kawę?
Zgodziłem się. Po chwili czułem pyszny smak kawy. Brakowało mi go.
- Co tam u ciebie? - spytałem.
- A dobrze. Kariera się rozwija. A u ciebie?
- Zamieszkała ze mną córka. - rzuciłem bez myślenia. - Masz w końcu narzeczoną albo żonę?
- Poczekam z tym jeszcze. Nie chcę później rozwodu.
- Rozwody są straszne. - brakowało mi luźnej rozmowy.
Do barku przyszła Lily.
- Robią kolejne badania. - usiadła obok nas. - Jestem Lily. - powiedziała podając rękę, blondynowi.
- Jamie - ścisnął jej dłoń.
- Wiem. - uśmiechnęła się. Z tego co wiem jest on jej idolem.
- Tak. To może ja pójdę do Johanny. - powiedziałem wstając.
- Tato usiądź. Ona jest bezpieczna. - odparła Lily, wskazując ręką, abym usiadł.
- Ona nigdy nie będzie bezpieczna.
- Proszę, zostań. - zrobiła słodkie oczka. Usiadłem. Poczekam.
- Dobrze.
- No więc ... Jamie ... masz dziewczynę? - powiedziała szybko moja córka. Jamie się uśmiechnął. Pewnie przywyknął.
- Lily, zachowuj się. - upomnialłem córkę.
- Nie szkodzi. - powiedział blondyn.
- Idę po kawę. - Lily wstała. - Chcecie coś? - pokręciliśmy przecząco głowami. Moja córka podeszła do kasy. Widziałem jak wzrok blondyna podążał za nią.
Po chwili Lily wróciła do naszego stolika.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę. Jamie i Lily cały czas żartowali. Mi nie było do śmiechu.
- Idziemy sprawdzić co z Johanną? - nie odpowiedzieli mi. Od razu poszliśmy do sali gdzie leżała. Była pusta. Nie wiedziałem co zrobić.
- Idę do lekarza! - rzuciłem szybko i poszedłem go szukać. Tak jak myślałem, był w pokoju lekarzy.
- Gdzie moja córka?! - spytałem wkurzony.
- Leży w sali 19. Próbowaliśmy zrobić wszystko, ale niestety ... - mówił sztucznie.
- Chcesz mi powiedzieć, że ona nie żyje? - stałem nie pewny co mówię. Pokiwał nie pewnie głową. Wybiegłem szukać Lily. Dla niej, to też może być cios. Wszystko przeze mnie. Gdyby nie to co powiedziałem, ona by żyła.
Spojrzeniem szukałem Lily. Stała rozmawiając z blondynem. Wpadł jej w oko. Ale teraz nie to było najważniejsze.
- Lily. - zacząłem.
- Co z nią? - ich wyraz twarzy z wesołej zmienił się w poważną.
- Nie żyje. - powiedziałem cicho. - Leży w sali 19. Nie mam sił tam iść. - wyszedłem ze szpitala.
- Nie!!! - zaczęła krzyczeć Lily.
*Oczami Lily*
Staliśmy z blondynem. Nie wiedzieliśmy co zrobić. To był szok. Może i slabo ją znałam, ale lubiłam. Znowu widziałam tą samą dziewczynę. Kręciła się nie daleko sali Johanny. Miała rude włosy. Z tego co wiem ma na imię Katy. Zostawiając Jamie'go, poszłam do sali gdzie ona leżała. Widząc ją zaczęłam płakać.
- Wiem, że słabo się znamy. - mówiłam przez łzy. - Ale lubię cię. - dalej płakałam. - Nie odchodź. Potrzebujemy cię w naszej rodzinie. Jesteś jej częścią. Kochamy cię - znów płakałam.
- Lepiej już idź. - powiedziała pielęgniarka. Nie wiem kiedy tu weszła. Zobaczyłam, że na aparaturze, linia która biegła prosto, zaczęła się poruszać. Ona żyje.
- Ona żyje! -zaczęłam krzyczeć do pielęgniarki. - Taaak... - powiedziała obojętnie.
Ja wiem, że ona żyje. Wierzę w to.
♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡
I po Johannie ;(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz