niedziela, 29 marca 2015

To był wypadek



Rano obudziły mnie promienie słoneczne, wpadające do mojego pokoju. Nie mogłam dalej spać, więc wstałam. Po porannej toalecie byłam już ubrana i uczesana. Zeszłam na dół zjeść śniadanie. W kuchni siedział Jack.
- Hej. - przywitał się.
- Hej.- odpowiedziałam obojętnie.
Wzięłam miskę i nasypałam sobie do niej płatki musli. Zalałam to wszystko mlekiem. Widziałam, że chłopak siedzi cicho. Chyba nie był w humorze.
- Coś się stało? - spytałam. Może i go nie lubię, ale żal mi się robiło, gdy na niego patrzyłam.
- A... nie ważne.
- Widzę, że coś cię męczy. Mów. - w końcu od tego ma się rodzeństwo. Przynajmniej tak myślałam. Nigdy nie miałam rodzeństwa.
- No bo jest taka dziewczyna, no ale ona mnie chyba nie lubi.
- Powiem ci jedno. Miłość jest głupia.
- A to dlaczego?
- Długo by tłumaczyć. - westchnęłam. - Zagadaj do niej.
- Ale jeśli mnie nie lubi?
- To jest głupia i nie jest ciebie warta.
- No ale ... - zaczął.
- Zaryzykuj.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy. - po tych słowach chłopak wyszedł, a ja dalej jadłam płatki. Do kuchni wszedł Jock z moim tatą, głośno rozmawiając. Widząc mnie umilkli.
- Dzisiaj bez kaca. - zażartował tato.
- Zabawne. - warknęłam. Jock tylko się nam przyglądał.
- O co ci chodzi? - spytał wzburzony ojciec.
- O nic. - odpowiedziałam.
- Porozmawiajmy na osobności. - powiedział patrząc na Jock'a . Ochroniarz posłusznie wyszedł.
- Co? - spytałam.
- Czemu jesteś taka ... taka ... - nie mógł dobrać słowa. - taka oschła wobec naszej rodziny.
- Wobec twojej rodziny. - poprawiłam go.
- Po kim ty taka jesteś? Twoja matka była miła, wesoła, uśmiechnięta.
- Nie mów o niej. Nie znałeś jej.
- Dobrze ją znałem. Kochałem ją.
- Skoro ją kochałeś, to czemu z nią nie byłeś?! - zaczęłam krzyczeć.
- To trudne. - mówił spokojnie.
- Powiedz! Czemu?!
- Byłem wtedy z Vanessą. Na świat przyszła Lily. Nie mogłem ich zostawić. To byłoby złe dla mojej kariery.
- Och. Kariera ważniejsza od osób, które się kocha. Rozumiem. - powiedziałam sarkastycznie.
- Nie chce się z tobą kłócić.
- Robisz wszystko, aby do tego doprowadzić.
- Skończmy już. Nie o tym chciałem rozmawiać.
- A o czym?
- O twoim pokoju. - faktycznie. Mieliśmy je wyremontować.
- Więc?
- Jutro pojedziemy do sklepu wybrać kolory farb i meble.
- Okay. Mogę już iść?
- Gdzie idziesz?
- Pograć na gitarze. Nie wolno?
- Idź.
Weszłam do salonu. Chwyciłam gitarę. Zaczęłam grać i śpiewać swoje ulubione kawałki. Tak dawno nie poświęciłem paru godzin na granie. Brakowało mi tego. Po godzinie dwudziestej pierwszej zdecydowałam skończyć. Palce bolały mnie, po tak długiej przerwie.
Poszłam do pokoju,umyłam się i przebrałam w piżamę. Położyłam się i od razu zasnęłam.
Rano obudziły mnie krzyki, odbiegające z dołu. Wstałam wykonałam poranną toaletę i zeszłam na śniadanie.
W salonie kłócił się mój ojciec z Amber. A o co? O mnie. Przeszkadzało jej, że tu mieszkam. Nie obchodziło mnie jej zdanie. Weszłam do kuchni. Zjadłam szybko śniadanie. Wyszłam z kuchni w poszukiwaniu taty. Spotkałam go w jadalni. Siedział przy stole opierając głowę na rękach.
-Kiedy jedziemy? - spytałam.
- Możemy nawet teraz.
- Coś się stało?
- Nie. Jedźmy.
- A gdzie Jock?
- Odkurza auto. Powinien już skończyć.
Wyszliśmy przed dom. Jock czekał na nas w aucie. Tato prowadził, Jock usiadł obok niego, a ja z tyłu.
Po chwili byliśmy na miejscu. Weszliśmy do sklepu i oglądaliśmy kolory farb. Wybrałam ciemno fioletową farbę oraz jasno szarą.
Następnie poszliśmy do sklepu meblowego. Wybrałam szaro białe łóżko, szafę, stolik nocny, regał biurko na książki oraz białe krzesło biurowe. Kupiliśmy też fioletowe krzesło podwieszane. Meble mają być pojutrze. Dokupiłam też szablony w nutki. Wracając do auta zauważyłam sklep muzyczny.
- Chodźmy tam! - krzyknęłam z uśmiechem na twarzy.
- Okay. - westchnęli tylko.
Zaczęłam oglądać gitary. Wybrałam moim zdaniem najlepszą. Oczywiście czarną. Dokupiłam futerał, wzmacniacz i parę innych gadżetów. Ojciec zapłacił, a Jock zaniósł wszystko do auta. Po trzydziestu minutach wjeżdżaliśmy na podjazd przed domem. Wchodząc do domu, czułam intensywne zapachy z kuchni. Jock odstawił rzeczy, a ja z tatą poszliśmy do kuchni zjeść kolację. Amber ugotowała z Lily makaron z sosem pieczarkowym. Zjedliśmy  w mgnieniu oka. Posiedziałam chwilę z innymi, po czym poszłam się położyć. Nie czułam się za dobrze. Bez mycia się od razu poszłam spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz