czwartek, 26 marca 2015

Spacer po parku

Nie miałam ochoty jeść. Postanowiłam wrócić do pokoju i przygotować się na spacer.

Wyjęłam z szafy krótki czarne spodenki, czarny t-shirt z logiem zespołu AC/DC oraz czarne trampki. Jest czerwiec, więc mogę wyjść bez kurtki. Poszłam się przebrać po czym wróciła i usiadłam na łóżku czekając na Kingę.  Po dziesięciu minutach dziewczyna weszła do pokoju.

- Pani Kamila pozwoliła nam wyjść tylko mamy wrócić przed 19. – krzyknęła na wejściu. Szybko przebrała się i wyszłyśmy.

Po pięciu minutach byłyśmy w parku. Całą drogę rozmawiałyśmy o typowo nastoletnich głupotach.

- Czemu trafiłaś do pogotowia? – spytałam, nie licząc na odpowiedź. Dziewczyna patrzyła pusto przed siebie dalej idąc obok mnie.

- Moja mama nie interesowała się mną, cały czas gdzieś wychodziła nie zważając na to czy jestem głodna, brudna czy smutna, w ogóle się mną nie interesowała. – nie dała poznać po sobie żadnych emocji.

- A tata? – spytałam.

- Jest uzależniony od alkoholu, często mnie bił – zauważyłam, że teraz płacze.

- Stąd te siniaki – powiedziałam bardziej do siebie niż do niej.

- Tak. – odpowiedziała ponuro.

- A co z twoją rodziną?

- Z tego co wiem mieszkają gdzieś po drugiej stronie polski. Próbują ją odnaleźć.

- Przykro mi. – nie wiedziałam co powiedzieć. Musiała dużo przeżyć w swoim życiu.

- Nie potrzebnie. – powiedziała, co mnie zdziwiło. – Gorsze rzeczy się dzieją. Staram się o tym nie myśleć i patrzeć na świat optymistycznie. Co było już nie wróci. – po tych słowach wymusiła uśmiech.

- Cieszę się że cię poznałam – powiedziałam z uśmiechem, chyba po raz pierwszy od moich urodzin się uśmiechnęłam.

- Ja też. Jakie masz hobby? – spytała z nagle Kinga.

- Gram na gitarze i śpiewam. Brakuje mi tego. A ty, czym się interesujesz?

- Uwielbiam jazdę konną i czytać książki. Moje ulubione to fantasy, akcja i przygodowe. Kiedyś chodziłam do stadniny i opiekowałam się klaczą imieniem Gwiazda. – na te wspomnienia znów się uśmiechała.

- Kurde. – stanęłam nagle.

- Co się stało? – spytała przerażona  Kinga.

- Łukasz … mój chłopak idzie w naszą stronę.

- I co w tym złego?

- Nie wiem. Nie jestem gotowa na rozmowę z nim.

Przede mną stanął Łukasz i mocno mnie przytulił.

- Kochanie, co się stało? Tak bardzo się martwiłem. Nie odbierasz, nie odpisujesz. Nikogo nie ma u was w mieszkaniu. Nawet na fb cię nie ma! – Łukasz zawsze żartował, ale teraz był poważny. – Jesteś w ciąży? – zapytał ciszej.

- To nie jest rozmowa na teraz. – odparłam. Chłopak przeniósł wzrok na Kingę. – To moja przyjaciółka, Kinga. Poznałyśmy się w pogotowiu opiekuńczym. – dodałam zbyt szybko, nie mogłam tego cofnąć.

- Gdzie?! – wyglądał na zdziwionego. Wiedziałam, że muszę mu wszystko opowiedzieć.

- Może ja wrócę, a wy porozmawiacie na spokojnie? – spytała dziewczyna.

- Dziękuje – wyszeptałam.

- Tylko pamiętaj, 19 na miejscu!

- Okay. Do zobaczenia. – pożegnałam się z dziewczyną uściskiem.

- Tłumacz. – powiedział chłopak, kiedy dziewczyna odeszła.

- No więc… - opowiedziałam mu wszystko co wydarzyło się w moje urodziny, do dziś.

- Biedactwo. – powiedział, wtulając się w moją zapłakaną twarz.

- Weź mój telefon. – zaproponował.

- A ty?

- Mam jeszcze jeden w domu. – powiedział ze swoim pięknym uśmiechem, w którym się zakochałam. – Nie martw się. Damy radę. – uniósł delikatnie moją głowę, po czym złączył nasze usta razem. Tak bardzo mi tego brakowało.

- Patrz kto idzie. – powiedziałam z uśmiechem.

W naszą stronę szły moje przyjaciółki. Przywitały się i wypytywały, co się stało. Nie chciałam teraz o tym rozmawiać. Obiecałam, że kiedy indziej się spotkamy i wszystko im wyjaśnię. Zrozumiały, co miałam na myśli. Pożegnały się po czym poszły dalej.

- Muszę już wracać.

-Odprowadzę cię.- zaproponował.

Szliśmy rozmawiając o liceum, do którego złożyliśmy papiery. Gdy byliśmy pod pogotowiem opiekuńczym, pożegnałam się z nim namiętnym pocałunkiem, po czym weszłam do budynku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz