Następne dni
spędziłam w pogotowiu opiekuńczym. Jeżeli przez następny tydzień nikogo z mojej
rodziny nie znajdą, pójdę do domu dziecka. Było tu ponuro i obco. W pokoju były
dwa zwykłe pojedyncze łóżka obok których stały stoliki nocne, duża, wspólna,
szafa, stolik z krzesłem. Mieszkałam z Kingą. Ma ona blond, długie i proste
włosy oraz piękne błękitne oczy, jest szczupła, jakby była wychudzona.
Zauważyłam na jej ciele ślady pobicia. Starała się je zakrywać, ale i tak je
dostrzegłam.
- Chcesz
pogadać? – spytała Kinga. Strasznie smuciłam się, że siedzę tu już 4 dni, a ona
zawsze jest już prawie tydzień i cały czas jest wesoła. Jak ona to robi?!
- Nie.
Dzięki. – odpowiedziałam ponuro. Cały czas miałam nadzieje, że to jakiś sen.
Myślałam , że zaraz się obudzę. Czemu musi być, aż tak do dupy?! Dlaczego ja?!
Odkąd tu trafiłam nie mam ochoty jeść, pić, rozmawiać, żyć. Od czasu imprezy
Łukasz nie odezwał się ani słowem. Możliwe, że nie wiedział o moim pobycie. W
końcu jak? Przecież zepsułam telefon. Nagle usłyszałam pukanie do pokoju. Kinga
poszła otworzyć. Była to pani Kamila, jedna z opiekunek.
-
Dziewczynki, nie przeszkadzam wam? – spytała, jak zwykle z uśmiechem na twarzy.
Pokiwałyśmy przecząco głowami.
- To dobrze.
– powiedziała. Zwróciła się do Kingi. – Możesz wyjść na chwilkę? – dziewczyna
skinęła głową i szybko wyszła. Zaczęłam się obawiać. Co jeszcze? Za mało mam
zmartwień?
- Mam dla
ciebie dwie wiadomości.
- Dobre czy
złe? – spytałam
- Sama to
ustalisz. – lubiłam jej sposób mówienia do podopiecznych.
- Więc … ?
- Jutro
odbędzie się pogrzeb twojej mamy. Jak będziesz chciała to z tobą pójdę. –
powiedziała poważnym tonem.
- A ta
druga? – starałam się nie myśleć o pogrzebie.
- Z twojej
rodziny znaleźli tylko babcię, dziadek nie żyje, a z tego co wiem mama była
jedynaczką. Niestety babcia nie chce cię znać, twierdzi że powstałaś z grzechu
i nie należy się tobą zająć. – znów zaczęłam płakać.
- Chcę iść z
tobą na ten pogrzeb. Ile zostało mi do przeniesienia?
- Aż
przygotują ci miejsce. Mniej więcej trzy dni. – powiedziała smutno. Zdążyłam ją
polubić. - Muszę już iść. Przyjdź za pół godziny na obiad. – powiedziała z
uśmiechem, po czym mnie przytuliła i wyszła z pokoju. Wtuliłam się w poduszkę,
a z moich oczu znów popłynęły łzy. Poczułam rękę na moich plecach, miałam
nadzieje, że to Łukasz.
- Co się
stało? – usłyszałam głos Kingi. Czy ona zawsze musiała się tak mieszać?! –
Możesz mi zaufać. Masz we mnie oparcie. Poczuła, że muszę opowiedzieć jej co mi
się przytrafiło.
Opowiedziałam
jej wszystko siedziałyśmy w ciszy. Dziewczyna wyglądała jakby dopierała w
głowie słowa.
- Przykro mi
z twojego powodu. – powiedziała po chwili. – Chciałabyś iść na spacer po parku? Ale po
obiedzie bo jestem głodna. – odruchowo pogłaskała się po brzuchu. Zrobiło mi
się miło, że mogę mieć w kimś oparcie.
-Okay. –
odpowiedziałam po czym razem ruszyłyśmy do wyjścia.
♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡
Rozdział trzeci. Przepraszam za błędy. Liczę na gwiazdki i komentarze. Pozdrawiam. Zaczęcam też do czytania opowiadania na Wattpad :))
Aisa ;***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz