sobota, 28 marca 2015

Pojednanie

Siedziałam na ławce rozmyślając. Nie płakałam. Obserwowałam kaczki pływające po stawie.
Czułam czyjąś obecność. Znowu mam jakieś paranoję... Uspokuj się! Rozkazałam sobie w głowie.

Ktoś usiadł obok mnie. Bez odwrócenia się, wiedziałam kto to.
- Też lubię takie ciche miejsca. - powiedział, siadając obok mnie. - Nie chcę abyś była nieszczęśliwa.
- To nie twoja wina. - powiedziałam smutno.
- Po części też moja. - przyznał się.
- Co jest ze mną nie tak? - odwróciłam głowę w jego stronę.
- Jesteś wspaniała. - objął mnie ramieniem. - Widziałem twoją rozmowę z chłopakiem. Rozumiem cię. Nie martw się. Jesteś młoda. Będziesz miała jeszcze chłopaków i nie zawsze wszystkie twoje związki skończą się dobrze.
- Dziękuję. - odrzekłam
- Za co? - spytał zdziwiony.
- Za to, że tu jesteś.
- Nie musisz dziękować. Od tego jest ojciec, aby być przy dzieciach i je wspierać. Szkoda, że tak późno to zrozumiałem.
- Może i późno, ale nie za późno. - przytuliłam się do niego. Zabawne, kiedy byłam młodsza, miałam fioła na jego punkcie.
- A co teraz? Gdzie będziesz mieszkać?
- Chce zamieszkać z tobą. - powiedziałam. Jego wyraz twarzy z poważnej zmienił się w zdziwioną. - W Ameryce. - dodałam.
- Nie ma z tym żadnego problemu. - odparł. - Spędzisz jeszcze jedną noc w pogotowiu. Muszę załatwić parę spraw.
- Chce jeszcze pójść w jedno miejsce. Ostatni raz. Pójdziesz ze mną? - będzie mi szkoda tego wszystkiego, ale chcę rozpocząć nowe życie z dala od tego miejsca.
- Gdzie? - spytał zaciekawiony.
- Do mojego mieszkania. Mojego i mojej mamy.
- Oczywiście.

Po piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Bez wahania weszłam do środka. Skierowałam się do kuchni.
- Napijesz się czegoś?
- Herbaty.
Wyjęłam dwa kubki, wrzuciłam do nich torebkę z herbatą. Nastawiłam wodę w czajniku.
- Dziwnie się czuje. Nie było mnie tu dłuższy czas, ale i tu i tak czuję się najlepiej. - woda się zagotowała, zalałam herbatę. Podałam jeden kubek z parującym napojem, mojemu tacie.
- W Los Angeles, będziesz mogła sobie umeblować pokój, tak jak będziesz chciała. - obiecał. Skierowałam się do salonu.
- Mógłbyś mi coś wyjaśnić? - spytałam, przytrzymując ostatni list mamy przed jego twarzą. Chwycił kartkę i zaczął czytać. - Kto mnie śledzi? - wyglądał na zakłopotanego.
- Nie mogę ci powiedzieć. - szybko dopił herbatę. - muszę już iść. Pa. - wyszedł szybko z mieszkania.
Usiadłam i dalej myślałam. Skierowałam się w stronę mojego pokoju. Z szafki wyjęłam zapasowy telefon. Zero połączeń. Zero wiadomości.

Powiedziałam jeszcze dwie godziny w mieszkaniu. Dochodziła dwudziesta trzecia. Postanowiłam, że zostanę tu na noc. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Wyjęłam piżame i weszłam pod prysznic. Stumień wody zmył cały mój smutek. Wyszłam z kabiny prysznicowej. Wytarłam się ręcznikiem, ubrałam i wysuszyłam włosy. Udałam się do pokoju i położyłam w moim lekko wychłodzonym i miękkim łóżku. Szybko zasnęłam.

Szłam przez ciemny dlugi korytarz. Był dziwny, choć wyglądał normalnie.
Wzdłuż ścian wisiały kopie slawnych obrazów. Szłam i szłam i nie widziałam końca. "Asia!"
Jakiś głos zaczął mnie wołać. Był to ewidentnie niski, męski głos. Zaczęłam biec. Wiedziałam, że nie ma to sensu. Moje nogi biegły szybciej i szybciej. Mężczyzna był coraz bliżej. Teraz mogłam go rozpoznać. Mierzył około dwóch metrów. Był łysy oraz muskularny. Zobaczyłam drzwi. Mężczyzna prawie mnie dogonił. Dotarłam do nich. Bez zastanowienia przeszłam przez nie. Usłyszałam tylko jak zawołał za mną ,, Nie długo cię dopadne".
Obudziłam się cała spocona. Poczułam powiew zimnego wiatru. Okno było otwarte. Przecież je zamknęłam przed zaśnięciem. Na stoliku obok łóżka leżała karteczka.

Nie długo cię dopadne.
Wiem o tobie więcej niż sobie wyobrażasz.
Słodkich snów
Twój koszmar

Skąd wzięła się ta kartka?! Czy to jakiś żart?!

♡♥♡♥♡♥♡♥♡
Kolejny rozdział. Taki sobie. Nie do końca miałam wczoraj byłam w humorze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz