Wybiegłam z
domu mojego chłopaka. Czułam deszcz spływający po mojej twarzy oraz
nagich rękach. Zostawiłam kurtkę w środku.
Nie zwracałam uwagi na deszcz lecz biegam dalej w kierunku komisariatu. Chciałam wiedzieć czy to prawda. Czy ona naprawdę nie żyje?
Próbowałam odepchnąć od siebie tę myśl, ale bezskutecznie.
Wbiegłam na komisariat jak szalona. Zaczęłam biegać po komisariacie, szukając drzwi z nazwiskiem komisarza, który do mnie dzwoni. Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek.
-Ty jesteś córką zmarłej w wypadku?- na te słowa wybuchłam płaczem.
-Nie płacz wszystko będzie dobrze. - próbował mnie pocieszyć, ale to marne pocieszenie.
-Chodź ze mną. - nie ruszyłam się. Byłam roztrzęsiona. - nie bój się mnie. - kontynuował. Ruszyłam za nim. W końcu to komisariat. Co mogli mi tu zrobić?!
Weszłam za nim do pokoju. Z tabliczki na drzwiach wywnioskowałam, że to jego gabinet.
Po środku stało duże, drewniane biurko. Na przeciwko niego stały dwa ciemno - brązowe krzesła, a po drugiej stronie czarne biurowe. Ściany były koloru kawowego. Wzdłuż jednej z nich były regały, a na nich książki oraz segregatory. Była też mała etażerka. Po za tym nic nie normalnego. Usiadłam na jednym z ciemno - brązowych krzeseł. Komisarz zajął miejsce naprzeciwko.
-Napijesz się herbaty? Wyglądasz na zamarzniętą.- rzeczywiście, lekko byłam. Pokiwałam głową. Wstał i wyszedł. Siedziałam w biurze w ciszy rozmyślając. Czy naprawdę nie mam już mamy?! Nie mogłam uwierzyć. Moje przemyślenia przerwał komisarz, który właśnie wszedł do środka z kubkiem herbaty. Podał mi go.
-Proszę. - podziękowałam, skinieniem głowy.
-Ona naprawdę nie żyje? - Sama nie mogłam uwierzyć, że to może być prawdą.
-Niestety. - przez chwile była cisza.
-A więc, czy masz jakąś rodzinę? - przerwał nagle ciszę.
- Mama nie miała kontaktu ze swoją rodziną, po tym jak za szła ze mną w ciążę.
- A tato?
-Nie opowiadała mi o nim. - wprawdzie mama mówiła mi kto jest moim ojcem, ale nie chciałam jej w to wierzyć. Siedemnaście lat temu wyjechała do Los Angeles i tam poznała mojego rzekomo ojca. Jest on aktorem. Jest rozpoznawalny z roli Jack' a Sparrow'a z serii Piratów z Karaibów. Tak mowa tu o Johnny'm Depp'ie. Ale wolałam tego nie mówić, bo weźmie mnie za wariatkę.
-Słucham? - zorientowałam się, że coś do mnie mówi.
-Masz gdzie mieszkać? - nie przyszedł mi nikt do głowy, chociaż jest jeszcze Łukasz. On ma 19 lat i mieszka sam.
-Mogę mieszkać u chłopaka.
- Jesteś nie pełnoletnia. Będziesz musiała zamieszkać w pogotowiu opiekuńczym, a my odnajdziemy twoją rodzinę.
Że co?! Krzyknęłam, a raczej chciałam. Cały czas płakałam, ale w tym momencie z moich oczu płynęła rzeka. To takie przykre, że w jednym momencie można stracić, aż tyle.
Nie zwracałam uwagi na deszcz lecz biegam dalej w kierunku komisariatu. Chciałam wiedzieć czy to prawda. Czy ona naprawdę nie żyje?
Próbowałam odepchnąć od siebie tę myśl, ale bezskutecznie.
Wbiegłam na komisariat jak szalona. Zaczęłam biegać po komisariacie, szukając drzwi z nazwiskiem komisarza, który do mnie dzwoni. Nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek.
-Ty jesteś córką zmarłej w wypadku?- na te słowa wybuchłam płaczem.
-Nie płacz wszystko będzie dobrze. - próbował mnie pocieszyć, ale to marne pocieszenie.
-Chodź ze mną. - nie ruszyłam się. Byłam roztrzęsiona. - nie bój się mnie. - kontynuował. Ruszyłam za nim. W końcu to komisariat. Co mogli mi tu zrobić?!
Weszłam za nim do pokoju. Z tabliczki na drzwiach wywnioskowałam, że to jego gabinet.
Po środku stało duże, drewniane biurko. Na przeciwko niego stały dwa ciemno - brązowe krzesła, a po drugiej stronie czarne biurowe. Ściany były koloru kawowego. Wzdłuż jednej z nich były regały, a na nich książki oraz segregatory. Była też mała etażerka. Po za tym nic nie normalnego. Usiadłam na jednym z ciemno - brązowych krzeseł. Komisarz zajął miejsce naprzeciwko.
-Napijesz się herbaty? Wyglądasz na zamarzniętą.- rzeczywiście, lekko byłam. Pokiwałam głową. Wstał i wyszedł. Siedziałam w biurze w ciszy rozmyślając. Czy naprawdę nie mam już mamy?! Nie mogłam uwierzyć. Moje przemyślenia przerwał komisarz, który właśnie wszedł do środka z kubkiem herbaty. Podał mi go.
-Proszę. - podziękowałam, skinieniem głowy.
-Ona naprawdę nie żyje? - Sama nie mogłam uwierzyć, że to może być prawdą.
-Niestety. - przez chwile była cisza.
-A więc, czy masz jakąś rodzinę? - przerwał nagle ciszę.
- Mama nie miała kontaktu ze swoją rodziną, po tym jak za szła ze mną w ciążę.
- A tato?
-Nie opowiadała mi o nim. - wprawdzie mama mówiła mi kto jest moim ojcem, ale nie chciałam jej w to wierzyć. Siedemnaście lat temu wyjechała do Los Angeles i tam poznała mojego rzekomo ojca. Jest on aktorem. Jest rozpoznawalny z roli Jack' a Sparrow'a z serii Piratów z Karaibów. Tak mowa tu o Johnny'm Depp'ie. Ale wolałam tego nie mówić, bo weźmie mnie za wariatkę.
-Słucham? - zorientowałam się, że coś do mnie mówi.
-Masz gdzie mieszkać? - nie przyszedł mi nikt do głowy, chociaż jest jeszcze Łukasz. On ma 19 lat i mieszka sam.
-Mogę mieszkać u chłopaka.
- Jesteś nie pełnoletnia. Będziesz musiała zamieszkać w pogotowiu opiekuńczym, a my odnajdziemy twoją rodzinę.
Że co?! Krzyknęłam, a raczej chciałam. Cały czas płakałam, ale w tym momencie z moich oczu płynęła rzeka. To takie przykre, że w jednym momencie można stracić, aż tyle.
♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡
O to jest rozdział drugi. Mam nadzieję że się spodoba. Dziękuje przyjaciółką za przeszkadzanie w pisaniu ;***
Aisa ;**
O to jest rozdział drugi. Mam nadzieję że się spodoba. Dziękuje przyjaciółką za przeszkadzanie w pisaniu ;***
Aisa ;**
Ja zawsze chętna do przeszkadzania Gosiu xDDDD hahahahahha
OdpowiedzUsuń