Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek. Było po czternastej.
Śmierdziałam alkoholem. Wzięłam ciuchy i poszłam po prysznic. Strumień ciepłej
wody zmył ze mnie, nie przyjemny zapach.
Po wyjściu z łazienki skierowałam się na dół. Nikogo nie było. Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam przy stole, przeglądając facebook’a na telefonie.
- Jak się czujesz? - spytał Jock wchodząc do kuchni.
- Głowa mnie boli. Gdzie macie tabletki przeciwbólowe?
- W szafce nad piekarnikiem.
Wzięłam tabletkę i popiłam wodą.
- Ojciec bardzo zły?
- Trochę. Gdzie ty byłaś, że aż tak się upiłaś?
- Poznałam koleżankę.
- Chyba nie najlepsze towarzystwo.
- Oj daj mi spokój ... - wymamrotałam. - Zrobiłam wczoraj coś głupiego?
- Mówiłaś, że mnie kochasz. - wybuchliśmy śmiechem.
- Co wam tak wesoło. - burknął wściekły ojciec, wchodząc do kuchni. - Glowa cię boli?
- Dziwi cię to. - odparłam.
- Jock wyjdź. - zrobił to co mu kazano.
- O co ci chodzi?
- Pierwszy dzień tu jesteś, a już się upijasz! Co będzie dalej?! Przyjdziesz naćpana?! A może przyjdziesz w ciąży?! - krzyczał.
- A ty to byłeś święty?! Co?! - dobrze wiedziałam o ty, że w wieku 12 lat zaczął palić, w wieku 14 brać narkotyki, a mając 16 lat rzucił szkołę.- Przesadzasz i dobrze o tym wiesz! Popatrz jak ty się zachowywałeś! - krzyczałam na niego. Chciałam dać upływ emocjom, które zbierały się we mnie przez ostatnie dni.
- Może i nie byłem święty! Ale nie chce żebyś była taka jak ja w twoim wieku!
- Wróciłeś po szesnastu latach i chcesz odgrywać kochanego ojca?! Lepiej sobie odpuść. - wykrzyczałam mu w twarz i pobiegłam do swojego pokoju. Chciałam znów mieć takie samo życie jak miesiąc temu. Nie chciałam tu być. Nie chciałam wiedzieć kto jest moim ojcem. Matka mi wystarczyła.
Stałam po środku pokoju i próbowałam ochłonąć.
Usiadłam wygodnie na łóżku i włączyłam sobie muzykę. Nie obchodziło mnie, że innym może przeszkadzać.
Godzinę później zeszłam na dół. Nikogo nie było. Weszłam do salonu. Zobaczyłam gitarę ojca. Wzięłam ją do ręki. Tak bardzo tęskniłam za graniem. Włączyłam sprzęt i zaczęłam grać oraz śpiewać, ukochany przeze mnie utwór. Był to Sweet child o mine zespołu Guns n roses. Gdy skończyłam usłyszałam za sobą klaskanie. Odwróciłam się. Stali razem i wyglądali na bardzo szczęśliwych.
- Pięknie grasz. - powiedział ojciec. - pewnie masz to po mnie. - zażartował.
- Dzięki. - powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Poprawka. Chciałam iść ale tato mnie zatrzymał.
- Dzisiaj przyjdą Lily i Jack. Chce abyście się poznali.
- Fajnie. Ale ja nie chce ich poznawać.
Poszłam do pokoju. Nie chce poznawać mojego przybranego rodzeństwa. Nienawidzę ich. Wszystkich nienawidzę. No może oprócz Jock'a. Jego lubię.
Po godzinie siedemnastej zjawiło się moje rodzeństwo. Już na pierwszy rzut oka zdawali się być rozpieszczonymi, dziećmi gwiazd, które bez niczego stają się sławne.
- To jest Johanna. Wasza siostra. - przedstawił mnie tato. Byli trochę zdziwieni.
- Cześć- powiedziała dziewczyna podając mi rękę.- Jestem Lily.
- Jestem Jack. - jemu również ścisnęłam rękę.
- No to jak się poznaliście, to możemy iść zjeść kolację. Amber ugotowała spaghetti.
Wszyscy ruszyliśmy do jadalni. Na dużym, dwunastoosobowym stole, było rozłożone pięć talerzy oraz sztućców. Ubrana byłam w czarne podziurawione spodnie, luźną bluzę z logiem zespołu Iron maiden oraz czarne conversy i pieszczoty na rękach. Całość dopełniał mój delikatny, ciemny makijaż. Reszta była ubrana elegancko.
- Nic bardziej eleganckiego nie miałaś? - spytała macocha, nakładając mi jedzenie na talerz.
- Coś ci przeszkadza? - odparłam. Nienawidzę wszystkich. Ale jej szczególnie.
- Johanna! - tato podniósł na mnie głos. - Zachowuj się! - moje kochane rodzeństwo tylko siedziało i patrzyło na mnie.
- Wam też coś nie odpowiada? - spytałam patrząc na nich.
Nie wiedzieli co powiedzieć.
- Johanna, możemy porozmawiać w przedpokoju? - był to bardziej rozkaz niż pytanie.
Po wyjściu z łazienki skierowałam się na dół. Nikogo nie było. Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam przy stole, przeglądając facebook’a na telefonie.
- Jak się czujesz? - spytał Jock wchodząc do kuchni.
- Głowa mnie boli. Gdzie macie tabletki przeciwbólowe?
- W szafce nad piekarnikiem.
Wzięłam tabletkę i popiłam wodą.
- Ojciec bardzo zły?
- Trochę. Gdzie ty byłaś, że aż tak się upiłaś?
- Poznałam koleżankę.
- Chyba nie najlepsze towarzystwo.
- Oj daj mi spokój ... - wymamrotałam. - Zrobiłam wczoraj coś głupiego?
- Mówiłaś, że mnie kochasz. - wybuchliśmy śmiechem.
- Co wam tak wesoło. - burknął wściekły ojciec, wchodząc do kuchni. - Glowa cię boli?
- Dziwi cię to. - odparłam.
- Jock wyjdź. - zrobił to co mu kazano.
- O co ci chodzi?
- Pierwszy dzień tu jesteś, a już się upijasz! Co będzie dalej?! Przyjdziesz naćpana?! A może przyjdziesz w ciąży?! - krzyczał.
- A ty to byłeś święty?! Co?! - dobrze wiedziałam o ty, że w wieku 12 lat zaczął palić, w wieku 14 brać narkotyki, a mając 16 lat rzucił szkołę.- Przesadzasz i dobrze o tym wiesz! Popatrz jak ty się zachowywałeś! - krzyczałam na niego. Chciałam dać upływ emocjom, które zbierały się we mnie przez ostatnie dni.
- Może i nie byłem święty! Ale nie chce żebyś była taka jak ja w twoim wieku!
- Wróciłeś po szesnastu latach i chcesz odgrywać kochanego ojca?! Lepiej sobie odpuść. - wykrzyczałam mu w twarz i pobiegłam do swojego pokoju. Chciałam znów mieć takie samo życie jak miesiąc temu. Nie chciałam tu być. Nie chciałam wiedzieć kto jest moim ojcem. Matka mi wystarczyła.
Stałam po środku pokoju i próbowałam ochłonąć.
Usiadłam wygodnie na łóżku i włączyłam sobie muzykę. Nie obchodziło mnie, że innym może przeszkadzać.
Godzinę później zeszłam na dół. Nikogo nie było. Weszłam do salonu. Zobaczyłam gitarę ojca. Wzięłam ją do ręki. Tak bardzo tęskniłam za graniem. Włączyłam sprzęt i zaczęłam grać oraz śpiewać, ukochany przeze mnie utwór. Był to Sweet child o mine zespołu Guns n roses. Gdy skończyłam usłyszałam za sobą klaskanie. Odwróciłam się. Stali razem i wyglądali na bardzo szczęśliwych.
- Pięknie grasz. - powiedział ojciec. - pewnie masz to po mnie. - zażartował.
- Dzięki. - powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Poprawka. Chciałam iść ale tato mnie zatrzymał.
- Dzisiaj przyjdą Lily i Jack. Chce abyście się poznali.
- Fajnie. Ale ja nie chce ich poznawać.
Poszłam do pokoju. Nie chce poznawać mojego przybranego rodzeństwa. Nienawidzę ich. Wszystkich nienawidzę. No może oprócz Jock'a. Jego lubię.
Po godzinie siedemnastej zjawiło się moje rodzeństwo. Już na pierwszy rzut oka zdawali się być rozpieszczonymi, dziećmi gwiazd, które bez niczego stają się sławne.
- To jest Johanna. Wasza siostra. - przedstawił mnie tato. Byli trochę zdziwieni.
- Cześć- powiedziała dziewczyna podając mi rękę.- Jestem Lily.
- Jestem Jack. - jemu również ścisnęłam rękę.
- No to jak się poznaliście, to możemy iść zjeść kolację. Amber ugotowała spaghetti.
Wszyscy ruszyliśmy do jadalni. Na dużym, dwunastoosobowym stole, było rozłożone pięć talerzy oraz sztućców. Ubrana byłam w czarne podziurawione spodnie, luźną bluzę z logiem zespołu Iron maiden oraz czarne conversy i pieszczoty na rękach. Całość dopełniał mój delikatny, ciemny makijaż. Reszta była ubrana elegancko.
- Nic bardziej eleganckiego nie miałaś? - spytała macocha, nakładając mi jedzenie na talerz.
- Coś ci przeszkadza? - odparłam. Nienawidzę wszystkich. Ale jej szczególnie.
- Johanna! - tato podniósł na mnie głos. - Zachowuj się! - moje kochane rodzeństwo tylko siedziało i patrzyło na mnie.
- Wam też coś nie odpowiada? - spytałam patrząc na nich.
Nie wiedzieli co powiedzieć.
- Johanna, możemy porozmawiać w przedpokoju? - był to bardziej rozkaz niż pytanie.
Posłusznie wyszłam za nim.
- Co ty wyprawisz?! -najwyraźniej był na mnie wkurzony.
- Nic. To ci idioci się na mnie gapią.
- I co w tym złego?! Zachowuj się stosownie.
- A Amber zachowuje się stosownie ze swoimi uwagami w
stosunku do mojego stroju?! - teraz to ja krzyczałam
- Chcę abyś mówiła do niej mamo.
- Chcieć to sobie możesz. Amber nie jest moją matką i nią
nie będzie. Miałam matkę, ale ona nie żyje. Teraz muszę mieszkać z kimś takim
jak ty! - nie wytrzymałam.
- Masz szlaban! Do końca wakacji nigdzie nie wychodzisz!
- Nie będziesz mi rozkazywał! - wydarłam się i poszłam do
swojego pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz