wtorek, 9 czerwca 2015

Wycieczka


             Siedziałam w kuchni jedząc swoje ulubione płatki.
-Johanna! -krzyczał tato.
-Tak? -spytałam lekko zdziwiona. - Co ja znowu zrobiłam?
- Co to za syf w salonie? Amber dostanie szału. - stwierdził wchodząc do kuchni.
- Ach. To. - powiedziałam teatralnie. - Zapomniałam wynieść talerza do kuchni. To tyle. - wzruszyłam ramionami.
- Mniejsza o to. Po prostu posprzątaj.
- Od tego mamy służące. - stwierdziłam.
- Natasha nie będzie za tobą chodzić i sprzątać. Masz szesnaście lat. Sama potrafisz.
- Skoro i tak sprząta. To może posprzątać po mnie. Proste.
- Koniec tematu. Idź posprzątać. - był wkurzony. Po chwili się uspokoił. - Muszę jechać do studia. Wrócę późno. Pa.
- Pa.
Usłyszałam trzask drzwi. Było wiadomo, że tato wyszedł. Poszłam do salonu bo wiedziałam, że ojciec nie da mi spokoju. Wchodząc do pomieszczenia, zauważyłam, że panuje porządek.
- Nie musisz dziękować. - powiedziała Natasha. Nasza służąca. Nie oszukujmy się. Polubiłam ją.
- Uwielbiam cię. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
           Poszłam do swojego pokoju. Od tej nie wyjaśnionej sprawy z włamaniem, minął tydzień. Nadal czułam się tu obco. Z półki wzięłam książkę, którą polecił mi Jack. Ostatnio mam z nim dobre kontakty. Z książką w ręce usiadłam w fotelu. Po okładce stwierdziłam, że nie będzie ona interesująca, lecz po przeczytaniu pierwszych stron stwierdziła, że się myliłam. Książka była naprawdę ciekawa. Wciągnęła mnie na tyle, że w nie całe trzy godziny całą ją przeczytałam.
- Johanna! - krzyknął tato wchodząc do mojego pokoju.
- Dopiero wróciłeś, a już krzyczysz. - stwierdziłam podnosząc nos z nad książki.
- Ja pięknie zobaczyć, że czytasz.
- Zabawne. - dodałam sarkastycznie. - Co chciałeś? - spytałam.
- Pakuj się. Wyjeżdżamy za dwie godziny.
- Yhym. A gdzie? Jeśli można wiedzieć. - powiedziałam spokojnie.
- Do Londynu. Mam parę spraw do załatwienia. Będziemy tam jakieś cztery dni. Pośpiesz się.
- Dobra. - po tych słowach wyszedł z mojego pokoju. Siedziałam chwilę myśląc o książce, którą właśnie przeczytałam.
- Ty się nie pakujesz? - spytał Jack.
- Co ty robisz w moim pokoju?
- Przyszedłem przed chwilą. Pakujesz się?
- Ale gdzie?
- No. Do Londynu.
- Boże. Mam tylko dwie godziny. - zerwałam się jak oparzona. Chwyciłam walizkę , która była pod łóżkiem. Położyłam ją na środku pokoju. Otworzyłam szafę. Zaczęłam pakować swoje ciuchy. Godzinę później byłam gotowa do wyjazdu. Zostało mi jeszcze pół godziny. Sprawdzę czy wszystko mam i pójdę się pożegnać.
              ~*~
                 - Ja chcę przy oknie! - krzyknęła Lily wchodząc do samolotu. Ściślej mówiąc, prywatnego samolotu ojca. Usiadłam na samym tyle. Siedziałam sama. Cieszyło mnie to, bo ze względu na późną godzinę miałam ochotę spać.
Lecieliśmy prawie dwie godziny, a ja wciąż nie mogłam spać. Z tego co widziałam tato, Lily, Jack, Jock i Jamie już spali. Amber z nami nie pojechała. Miała zdjęcia do filmu. Luke też nie mógł być z nami. Wyjrzałam przez okno. Mało co tam było widać.
- Czemu jesteś taka zamyślona? -usłyszałam pytanie. Dobrze wiedziałam kto je zadał.
- Chciałeś coś? Jamie? - nie nienawidziłam go, ale też go nie lubiłam. Był mi obojętny.
- Nie mogłem spać.
- Ciekawe.
- Chyba nie masz ochoty rozmawiać.
- Albo nie chce rozmawiać z tobą.
- Okres?
Zaczęłam się cicho śmiać. On również. Po chwili umilkłam i wróciłam do mojego wcześniejszego zajęcia. Usłyszałam, że Jamie wstaje. Nie zareagował. Po chwili zasnęłam. Obudził mnie głos stewardessy, która oznajmiła, że zaraz lądujemy.
 ~ *~
                 Po wylądowaniu, Jock wynajął samochód. Udaliśmy się nim do hotelu w środku miasta. Z tego co zdążyłam zauważyć miał on pięć gwiazdek. Jock nas zameldował i po chwili znajdowaliśmy się w windzie.
 
             Gdy winda się otworzyła nie zobaczyłam nic co by mnie urzekło. Ściany były koloru bordowego, a podłoga była wyłożona ciemno brązową wykładziną. Po drodze stały etażerki z wazonami, w których znajdowały się kwiaty. Dotarliśmy do pokoju 703, który miałam dzielić z Lily.
Otworzyłam drzwi spodziewając się standardowego pokoju, lecz to co zobaczyłam w środku, przerosło moje oczekiwania. A właściwie apartament. Wchodziło się od razu do salonu. Stał tam duży narożnik, ława, fotel, telewizor plazmowy, a na ścianach wisiały obrazy. Salon połączony był z otwartą kuchnią. Znajdowała się tam standardowo kuchenka, piekarnik, lodówka, blat oraz stół przeznaczony dla dwóch osób. Kuchnia, tak jak i salon były w kolorze biało - szarym z wrzosowymi dodatkami. Poszłam do sypialni zobaczyć jak wygląda. Okazało się, że nie ma jednej sypialni, ale dwie. Wybrałam pierwszą, Weszłam do środka. Ściany były białe, oprócz jednej przy której stało łóżko. Ta była czarna. Łóżko było wielkie wykonane z metalu. Oprócz tego szafa, komoda, stolik z krzesłem, fotel i drzwi. Najprawdopodobniej prowadziły do łazienki. Wszystko było w kolorze szarym. W łazience była wielka wanna. W pomieszczeniu panował kolor błękitny. Nie ukrywam. Bardzo mi się tu podobało. Lily miała podobny wystrój, lecz u niej panował kolor różowy i biały.
                       Nie wiedząc co robić, postanowiłam udać się do recepcji. Ponoć wieczorem jest tu bardzo dużo atrakcji.
- Dobry wieczór, młoda damo.W czym mogę służyć? - przywitał mnie starszy ode mnie o około 30 lat mężczyzna, któremu uśmiech nie schodził z twarzy.
- Dobry wieczór.- odpowiedziałam. - Jakie są na dzisiaj atrakcje?
- Właśnie trwa dyskoteka. W małej sali odbywa się karaoke, a w restauracji za pół godziny odbędzie się koncert.
- Kto będzie występował? - żadna z opcji, prócz koncertu, mnie nie obchodziła.
- Jakiś młody gitarzystka. Jest także wokalistą. Będzie to muzyka rozrywkowa, bo ostatnio dużo młodzieży do nas zjechało, nie chcemy, aby słuchali jakiś nudnych piosenek z moich czasów. - zaśmiałam się cicho. Recepcjonista również.
-Dziękuje za informacje.
-Od tego tu jestem. Miłej zabawy.
- Do widzenia. - mężczyzna odpowiedział mi skinieniem głowy.
                  W restauracji było pusto. Zajęłam stolik z tyłu i zamówiłam sałatkę. Chwilę później rokoszowałam się smakiem sera feta.
Gdy koncert miał się zaczynać, sala była prawie pełna. Ja skończyłam jeść sałatkę i zamówiłam picie. Muzyk wszedł na scenę. Już po pierwszych akordach, stwierdziła, że kojarzę tą piosenkę. Dziewczyny stały pod sceną i piszczały oraz skandowały jego imię. Raczej nazwę sceniczną. "David" Tylko to było teraz słychać w całej sali. Siedziałam i sączyłam mój koktajl. Gdy koncert dobiegł końca, fanki zleciały się po autografy. Gdy sala była pusta ja jeszcze przez chwilę tam siedziałam.
                 Zamówiłam drugi koktajl i poszłam do pokoju. Przechodząc korytarzem nuciłam piosenkę z koncertu. Miałam skręcić, gdy nagle mocno w coś uderzyłam. A raczej w kogoś. Upadłam uderzając się o ścianę. Potem była tylko ciemność.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 
Dziękuje wszystkim za czytanie moich wypocin i komentowanie ich. ;D Dzisiaj jest dzień przyjaciela, więc dedykuje to moim przyjaciółką, które to czytają, Ala, Marta, Julka, Ania, Monika. Dziękuje, że mnie wspieracie. Uwielbiam was. Uwielbiam was wszystkich. Jeszcze raz dziękuje i zachęcam do komentowania.
Aisa :*

2 komentarze: