czwartek, 4 czerwca 2015

Nie jestem bezpieczna

Po tej, jakże krótkiej rozmowie, nie mogłam się uspokoić.

- Jeszcze nie wyszłaś? - spytał Luke. Nie wiem kiedy zdążył wejść do mojego pokoju.

- Nie. - nagle się ocknęłam. - Tylko się przebiore i wychodzę. - ominęłam go i poszłam do łazienki.

Chwilę później byłam już gotowa. Zastałam Luke, który szukał czegoś w szufladzie od mojego biurka.

- Szukasz czegoś? - spytałam podchodząc do niego. Odskoczył od stolika.

- Zostawiłem gdzieś telefon. Nie widziałaś go? - udawał głupiego.

- Masz go w kieszeni. - pokazałam ręką na wypustke w jego spodniach.

- Aa. - jęknął. - Dzięki. - uśmiechnął się i wyszedł.

Wzięłam torebkę z komody i wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach.

- Wychodzę! - krzyknęłam i wyszłam z domu.

Szybkim krokiem szłam w kieruknu miejsca, gdzie umówiłam się z Katy. Usłyszałam kroki za sobą. Odwróciłam się. Nikogo tam nie było. Pod czas mojej drogi, parę razy miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie. Za każdym razem gdy się odwróciłam była tylko pustka. Przez ostatnie zdarzenia mam jakieś paranoje.

- Johanna! - krzyczała z oddali Katy.

- Długo czekasz? - spytałam ciekawa.

- Nie. Zaledwie pięć minut.

- To dobrze. - uśmiechnęłam się. Dziewczyna odzwajemniła gest.

- To idziemy? - spytała. - Pokażę ci najlepsze sklepy. - puściła mi oczko. Ujęła mnie pod ramię i ruszyłyśmy w stronę galerii.

- Chodź jeszcze tutaj. - przyjaciółka pociągnęła mnie w stronę kolejnego sklepu. Miałam już kupione większość przyborów szkolnych. Brakowało mi tylko paru zeszytów.

- Katy. Dość już ciuchów. Zacznij kupować przybory.

- Dobra, dobra. - mówiła powolnie dziewczyna. - Patrz jaka boska sukienka. Wyglądałabyś w niej pięknie.

Przyjaciółka podała mi wieszak, na którym wisiała miętowa, rozkloszowana, sukienka. Z tyłu miała pasek, aby zawiązać kokardkę. Nie oszukujmy się. Podobała mi się.

- Idę przymierzyć. - wzięłam od niej ciuch. - Zaraz wracam.

- Okay. - mruknęła i znikła, pewnie dalej szukała ciuchów.

Weszłam do przymierzalni. Zdjęłam spodnie i koszulkę. Założyłam sukienkę i śmiesznie się wyginająć, próbowałam ją zapiąć. Do ciasnego pomieszczenia, weszła Katy.

- Pomóc ci? - spytała. Zaczęłam się śmiać. Dziewczyna zapieła mi zamek.

- Wyglądasz cudnie. - wyjęła telefon z torebki. - Ustaw się. Zrobie ci zdjęcie.

Stałam i robiłam głupie miny.

Było naprawdę zabawnie.

- Dobra. Przebiorę się i za nią zapłacę. - dziewczyna ani drgnęła. - No idź, już. - pchnęłam ją w stronę wyjścia.

Zapłaciłam za sukienkę i wyszłam ze sklepu. Katy już na mnie czekała. Po jej minie, stwierdziłam, że nie ma najlepszego humoru.

- Co jest? -szturchnęłam ją łokciem w bok.

- A ... nic. - ruszyliśmy do kolejnego sklepu. Tym razem z artykułami szkolnymi.

Po skończonych zakupach, wróciliśmy do domu. Przez cały ten czas, Katy wydawała się nie obecna.

- Powiesz wreszcie co się stało? - spytałam lekko zaniepokojona całą tą sytuacją. Właśnie rozpakowywałam zakupy w swoim pokoju. Natomiast moja przyjaciółka siedziała na fotelu. Patrzyła na swoje odbicie w lustrze. A raczej jego brak.

- Nigdy więcej nie zobaczę swojego odbicia. - zaszlochała. - Ani nie zrobię sobie zdjęcia. - naprawdę było mi przykro z tego powodu. Może życie też się zmieniło, ale nie miałam takich problemów.

- Przykro mi z tego powodu, ale te zmiany mają także dobre strony. - próbowałam ją pocieszyć.

- Na przykład? - spytała.

- Jesteś na tyle wyjątkowa, że możesz chodzić na słońcu. - dziewczyna była zamyślona. Zdaje się, że nawet nie słyszała co powiedziałam.

Drogę do domu, odbyłyśmy w ciszy. Było naprawdę dziwnie.

- Chcesz soku? - spytałam sięgając do lodówki. Katy nawet ma mnie nie spojrzała.

-Przepraszm. - dodałam. Zapomniałam o tym, że takie rzeczy przechodzą przez nią jak przez rurkę.

Wzięłam sok i usidłam obok niej.

- Może obejrzymy jakiś film? - zaproponowałam.

- Okay. - odpowiedziała obojętnie.

W sali ze sprzętem kinowym zajęłyśmy miejsce na pufach. Włączyłam pierwszą lepszą komedię. Nie skupiałam się na niej. Cały czas myślałam jak pomóc Katy. Jest moją przyjaciółką, nie mogę patrzeć na jej smutek.

- Możesz zostać na noc jak chcesz. - proponowałam po raz setny. Nie wiem czy to dobry powód, aby wracać tak późno samej do domu. W sumie nie mieszkała tam gdzie wcześniej. Mieszka w stowarzyszeniu ''świeżych" wampirów w Los Angeles. Budynek był świetnie ukryty. Z pamięci jej rodziców wymazano wspomnienia związane z nią. Oni nie mają pojęcia o wampirach. Rada tak zdecydowała.

- Nie. Lepiej wrócę.

- Poczekaj. Jock cię odwiezie.

Jock poszedł odwieźć Katy, a ja zostałam sama. Skierowałam się w stronę swojego pokoju. Otworzyłam szeroko drzwi. Stanęłam jak wryta, gdy zobaczyłam co było w środku. Panował straszny nie porządek. Łóżko było połamane, zasłony zerwane, okno wypite, biurko podrapane, a krzesła całe zniszczone.

- Boże. - odruchowo przyłożyłam rękę do ust. Weszłam po woli do środka. Rozejrzałam się. Dopiero teraz na również podrapanej i pobrudzonej ścianie dostrzegłam wielki napis. ,,Gdy z tobą skończę, będziesz wyglądać gorzej."

Usłyszałam czyjeś kroki. Chwyciłam różdżkę. Odwróciłam się. W moją stronę zbliżał się cień. W stu procentach była to sylwetka mężczyzny. Postać zbliżyła się, a ja nie patrząc kto to, wycelowałam w niego różdżką, a ten poleciał na ścianę.

- Ała. - krzyknął ojciec podnosząc się.

- Tato. Przepraszam. Wystraszyłam się.

- Coś się stało?

- Mój pokój. - tylko tyle zdążyłam z siebie wydusić. Ojciec wszedł do niego i się rozglądnął.

4 komentarze:

  1. Jesteś! Myślałam, że już umarłaś. Rozdział świetny. Ciekawe kto zdemolował jej pokój. Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak żyje :D przepraszam. Byłam na wycieczce. Trwała 9 dni. Byłam zabiegana w związku z przygotowaniami. Miałam napisaną większość rozdziału, ale nie miałam czasu dokończyć. Jutro mam nadzieję , dodam kolejną część. Dziękuję za miłe komentarze i wyświetlenia. :* Jeszcze raz przepraszam. :))) ;* ; D

    OdpowiedzUsuń