- Proszę.
Do pokoju wszedł Jamie. Wyglądał poważnie.
- Czego chcesz? - spytałam ostro.
- Porozmawiać.
- Nie mamy o czym. - sięgnęłam po różdżkę, którą miałam w kieszeni. Wycelowałam w niego. Nie wiem co chciałam zrobić. Mocą, wytrącił mi ją z dłoni.
- Słuchaj. - zaczął podchodząc. - Nie chce cie skrzywdzić. Chce, abyś była szczęśliwa. Kocham cie.
- Kochasz też Lily. Widzę, że lubisz lecieć na dwa fronty.
- Oj bez przesad. Chce to skończyć, ale nie wiem jak.
- Ja też chce to skończyć. Wyjdź. - rozkazałam. Westchnął głośno i wyszedł z pokoju. Byłam wkurzona. Chciał się bawić w trójkąt miłosny? Trochę to żałosne. Usiadłam na podwieszanym fotelu. Skuliłam się i myślałam o blondynie.
- Wszystko okay? - spytał tato.
- Tak. - odpowiedziałam odruchowo.
- To czemu płaczesz? - dopiero teraz zorientowałam się, że po moich policzkach lecą łzy. Wytarłam je ukradkiem.
- Sprawy sercowe. Nie zrozumiesz.- siedzieliśmy w ciszy. Chyba się zamyślił.
- Dwadzieścia pięć, albo sześć, lat temu, grałem w filmie Edward Nożycoręki. Była tam piękna stażysta. Świeżo po studiach. - zaczął opowieść patrząc na punkt przed sobą. - Miała na imię Łucja.
- Nie musisz mi o tym opowiadać. - wtrąciłam. Wyglądał na przygnębienionego.
- Polubiłem ją. Dogadywaliśmy się. Po pewnym czasie zaczęliśmy się spotykać. Związek nasz był tajemnicą, ponieważ moja kariera się rozwijała i nie mogłem zepsuć ją incydentem w sprawoe romansu ze stażystką. Kochałem ją i to bardzo. Potem była Vanessa. Spotykałem się z nią dla sławy, a potem dla Lily. Twoja mama mi przebaczyła zdradę. Następnie przyszedł kolejny cios. Dowiedziałem się, że jest czarodziejką. Roztaliśmy się. Zaczęła się spotykać z Leonem. Dowiedziałem się, że jest w ciąży. Leon robił na niej eksperymenty, dlatego masz tak wielką moc. Bił ją nie szanował. Kiedy dowiedział się, że to nie jego dziecko chciał ci zabrać moc. Nadal chce. - miał łzy w ochach. - Twoja matka wyjechała. Urodziła cię i wychowała. Pisałem do was. Kocham was. - przytuliłam go.
- Tak mi przykro.
- Nie potrzebnie. - powiedział. - Mam inną sprawę.
- Jaką? - zdziwiłam się.
- Załatwię ci tymczasowy dowód. Będziesz miała obywatelstwo amerykańskie. Tylko dlatego, że jestem twoim ojcem. Będziesz musiała przyjąć moje nazwisko.
- Okay- odrzekłam.
- Jeszcze jedno. Ubieraj się. Trzeba jechać do urzędu, a potem załatwić ci szkołę.
- Dobra. - jęknełam leniwie. Chciałam nic nie robić do południa, a potem spotkać sie z Katy. Tato wyszedł z pokoju, a ja się przebrałam.
Po dwudziestu minutach byłam gotowa. Zeszłam na dół.
- Jedziemy? - spytałam widząc tatę.
- Tak. - odpowiedział. - Jock! Chodź! - po chwili ochroniarz stał obok taty z kluczykami w ręce.
Wyszliśmy i skierowaliśmy się do czarnego mustanga.
Parę minut później byliśmy na miejscu.
Weszliśmy do środka budynku. Był to urząd miejski. Cały czas coś podpistwaliśmy. Istna udręka. Cóż poradzić.
- Gotowe. - powiedziała urzędniczka uśmiechając się. W końcu.- Proszę przyjść jutro po dowód.
- Dobrze. Dowidzenia. - powiedział tato i się odwrócił, kierując się do wyjścia.
- Dowidzenia. - powiedziała miła szatynka. Ruszyłam za tatą.
- Co teraz? - spytałam.
- Jedziemy załatwić ci szkołę. - odrzekł ojciec, wchodząc do auta.
- A moje świadectwo i inne papiery? - byłam zdzwiniona. Nie można od tak sobie przyjść bez niczego i zapisać dziecko do szkoły. Ruszyliśmy.
- Przyszły wczoraj.
- Jak?
- Normalnie. Pocztą. Zaraz będziemy.- nie zdawałam więcej pytań. Patrzyłam przez okno. Moim oczom ukazał się wielki budynek. Wyglądał jak mały zamek. Miał swój urok oraz dwie wieże. W oknach były witraże. Podobał mi się.
- To moja szkoła? - spytałam.
- Tak. Najlepsza w Los Angeles.
Zaparkowaliśmy.
- Wysiadaj. - powiedział ojciec.
Wysiedliśmy.
Tato szedł prosto do dzrzwi. Wszedł i ruszył prosto. Szliśmy korytarzem. Wzdłuż ściany były powieszone obrazy. Takie jak w moim śnie. Skręciliśmy w lewo. Dalej szliśmy prosto. Moim oczom ukazały się drzwi z napisem SEKRETARIAT. Weszliśmy do środka.
- Cześć. Maggy. - powiedział do kobiety siedzącej za biurkiem. Była ona sekretarką.
- Hej. Johnny. - odpowiedziała czule.
- Lara u siebie? - spytał. Skąd oni się znali?
- Tak. Wchodź.
Tato wszedł przez drzwi, które znajdowały się obok mnie. Ruszyłam za nim. Za środku stało wielkie drewniane biurko, za którym siedziała kobieta w blond koku. Była kolo czterdziestki.
- Cześć Lara. - przywitał się tato. Podniosła głowę. Jej twarz nagle rozpromieniała. Wstała i podeszła do niego.
- Witaj Johnny. - powiedziała, przytulająć się do mojego ojca.
- Przyszedłem zapisać córkę do szkoły.- jej wzrok mnie dopadł. Ojciec chyba za nią nie przepadał. Zamiast spytać co u niej, zapisuje mnie dk szkoły?
- Tak. Oczywiście. Siadajcie. - powiedziała wskazując na krzesła.
Usiedliśmy.
~*~
- To już wszystko. Widzimy się za dwa tygodnie na rozpoczęciu. - powiedziała uśmiechając się.
- Dzięki. Cześć. - powiedział tato i ruszyliśmy do wyjścia.
- Johnny. Czekaj. - zatrzymała go.
- Johanna. Zaczekaj w sekretariacie. - wyszłam, usiadłam na jednym z krzeseł. Z gabinetu dyrektorki dobiegały krzyki. Starałam się nimi nie przejmować. Czułam na sobie wzrok sekretarki.
- Kiedyś byli razem.
- Słucham? - udawałam, że nie słyszę.
- Chodziliśmy do tego liceum. Johnny i Lara byli w sobie bardzo zakochani. Potem ona go zdradziła. Stwierdził, że nie chciał jej dłużej znać i rzucił szkołę.
Nie mogłam uwierzyć w jej słowa. Trochę dziwniw chodzić do szkoły, gdzie dyrektorka to była twojego ojca. - Jedziemy do domu! - krzyknął tato wychodząc z gabinetu.
Grzecznie poszłam za nim. Skierowaliśmy się do auta gdzie czekał Jock. Wsiedliśmy i ruszyliśmy do domu.
♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡
Rozdział tak bardzo nudny... Ostatnio jest mało wyświetleń... trochę to smutne ... ;
Aisa
Historia szesnastolatki, której życie zmieniło się po śmierci matki.
poniedziałek, 6 kwietnia 2015
Szkoła
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie przejmuj się. Może ludzie czasu nie mają bo święta są. ;) Czekam na next <3
OdpowiedzUsuńEj napisz kolejny rozdzial prosze
OdpowiedzUsuń