- O. Obudziłaś się. - powiedziała Lily, zaspanym głosem.
- Jak się tu znalazłam?
- Wczoraj przyniósł cię jakiś chłopak. Chyba miał na imię David. Nie pamiętam. Późno było.
- A co się stało?
- Twierdził, że straciłaś przytomność, ale jak dla mnie po prostu byłaś nie trzeźwa. - przypomniałam sobie, co ostatnio się działo. Koncert, a później się z kimś zderzyłam.
- Muszę go znaleźć. - wstałam energicznie i poszłam w stronę drzwi.
- Teraz powinnam cie zatrzymać i powiedzieć, że musisz odpoczywać, ale mi się nie chce. - olałam jej słowa i wyszłam z pokoju.
Idąc korytarzem, napotkałam ludzi, którzy mi się przyglądali. Dyskretnie spojrzałam na swoje odbicie w jednym z luster, wiszących na ścianie. Strój był nawet w porządku lecz moje włosy były strasznie potargane.
- Jak się czujesz?
Odwróciłam się by spojrzeć na osobę, która zadała pytanie.
- David? - spytałam.
- Jednak mnie poznajesz. - stwierdził zaskoczony.
- Co się wczoraj stało? - spytałam, krzyżując ręce na piersiach.
- Chodź. Wytłumaczę ci to w pokoju. - powiedział i ruszył w stronę swojego pokoju. - Na co czekasz. Chodź. -nie mówiąc nic więcej, poszłam za nim.
Jego apartament był większy niż mój. Był podobny do mojego. Górowały tu dwa kolory. Szary i granatowy. Oczywiście jak na chłopaka przystało, panował tu nie porządek.
-Siadaj.- byłam lekko nie pewna tej nowej znajomości. David spojrzał na mnie.
- Więc - zaczęłam.
- Więc - w powtórzył.
- Nie żartuj sobie. Co się wczoraj stało? - spytałam. Zaczęłam się denerwować.
- Nic. - wzruszył ramionami. Posłałam mu mordercze spojrzenie. - No dobra. - uniósł ręce w geście poddania się. - wracałem z koncertu do pokoju. Nagle ty na mnie wpadłaś. Odbiłaś się uderzyłaś głową w ścianę.Wylądowałaś na podłodze. Straciłaś przytomność, ale wszystko było w porządku.
- To tyle? - myślałam, że stało się coś poważnego, a to zwykły wypadek.
- Na co liczyłaś? - spytał zszokowany.
- Na nic.
Siedzieliśmy w ciszy. Musiałam o tym wszystkim pomyśleć.
- Wiem jak ci to wynagrodzić. - uśmiechnął się, tym uśmiechem przez, który dziewczyną miekkną nogi. Posłałam mu pytające spojrzenie.
- Pojedziemy na wycieczkę.
- Gdzie?
- To będzie niespodzianka.
~*~
- Gdzie
my właściwie jesteśmy? - spytałam lekko oburzona. Co ja sobie myślałam,
wsiadając do auta z wczoraj poznanym chłopakiem.
- Prawie na miejscu. - odparł radośnie.
- To znaczy?
- Nie daleko Londynu
jest zamek. Chciałem cię tam zabrać na wycieczkę. - wytłumaczył. Zrobiło
mi się głupio. On próbował być miły, a ja oskarżałam go o najgorsze.
Dalej
jechaliśmy w ciszy. Parę minut później moim oczom ukazała się wielka
kamienna budowla, położona na wzgórzu. W centrum zamku znajdował się
duży blok z wieżami po bokach oraz jedną wieżą z tyłu. Obok znajdował
się mniejszy blok z pięcioma wieżami, ustawionymi dookoła. Widoki z
zamku musiały być cudowne.
- To tutaj? - spytałam.
- Tak. - odpowiedział David, tak cicho, że prawie go nie słyszałam. Wysiadł z auta, a ja bez słowa zrobiłam to samo.
- Nie martw się. Znam ten zamek jak własną kieszeń. - szepnął mi do ucha.
-Skąd?
- To jest szkoła dla osób nadnaturalnych. - popatrzyłam na niego. - No wiesz, wilkołaki, wampiry, czarodzieje i takie tam.
- Tak wiem. - była zdziwiona. Wyglądał jak normalny człowiek.
- Uczyłem się tu.
- Ale jak? Musiałbyś być ... - nie umiałam dobrać słowa. - inny. - dodałam po chwili.
- Jestem nauronem.
- Kim? - spytałam nieświadoma.
- Nauronem. - posłałam mu zabójcze spojrzenie. - Nauron jest to dziecko czarodzieja i nocnego łowcy.
- Nocnego łowcy? - czy takie coś w ogóle istniało?
- Łowca demonów.
-Aha. - mruknęłam.
- Kto nas odwiedził? -
odwróciliśmy się z Davidem w stronę skąd usłyszeliśmy pytanie. Stał tam
mężczyzna średniego wzrostu. Na oko miał z pięćdziesiąt lat. Włosy miał
czarne z szarymi pasemkami. Pewnie spowodowane starością. Ubrany był na
czarno.
- Tato! - David podbiegł do niego i się przywitał.
- Jak dobrze cię widzieć
synku. - powiedział i przytulił go. Po chwili David wyrwał się z
uścisku. Odsunął się i wskazał na mnie.
- To jest Johanna. Moja przyjaciółka. - podeszłam i podałam rękę mężczyźnie.
- Johanna Racińska. -
przywitałam się. Ścisnął moją dłoń. Uśmiechnął się. - Yyy.. znaczy
Depp.- poprawiłam się. - Nadal nie przywykłam.
- Steve Pherow. Miło poznać.
- Mi też. - uśmiechnęłam się.
- David zaprowadź Johanne do salonu głównego. Zaraz do was dołączę,
- Oczywiście, ojcze. - uśmiechnął się i ruszył w głąb korytarza. Podążyłam za nim.
- Co twój ojciec tu robi ? - spytałam lekko zdezorientowana jego obecnością.
- Jest nauczycielem. Dokładniej profesorem obrony przed złem.
- Yhm.
Skręciliśmy, a przed nami było widać wielkie drewniane drzwi. Na nich
były skomplikowane wzory gałęzi, które kończyły się u góry pięknymi
kwiatami.
- Rzeźbione na zamówienie. - powiedział David, co sprawiło, że się ocknęłam.
Przyglądałam się jeszcze przez chwilę, gdy nagle one się otworzyły.
W drzwiach stanął wysoki brunet. Był w wieku Davida. Obok niego stała dziewczyna. Strasznie podobna do niego. Najprawdopodobniej jego siostra.
W drzwiach stanął wysoki brunet. Był w wieku Davida. Obok niego stała dziewczyna. Strasznie podobna do niego. Najprawdopodobniej jego siostra.
- Ooo! Cóż za prewim
nas odwiedził.- powiedziała dziewczyna. oboje patrzyli wrogo na Davida. -
Nawet sobie dziewczynę znalazł. - ich wzrok przeniósł się na mnie. -
Przyznaj się. Ile ci zapłacił?
- Zapłacił za co? Za to, żeby cię oglądać? Tanio to go nie kosztowało. - odpowiedziałam.
- Ślicznotka ma ostry język. - powiedział chłopka, po czym odszedł szturchając mnie ramieniem. Jego siostra mu zawtórowała.
David wszedł wkurzony do środka. Nikogo tu nie było. Zajął miejsce na kanapie.Usiadłam obok niego.
- Kto to był? - spytałam ciekawa.
- Nicole i Drake Hellonw. Ich ojciec jest dyrektorem szkoły. Dlatego myślą, że im wszystko wolno.
- Jak oni cię nazwali?
- Prewim. - odparł ze smutkiem. - Mieszaniec. Nie czystej krwi.
- Przykro mi.
- Spokojnie. Przywykłem.
Drzwi do pomieszczenia otworzyły się a do środka wszedł pan Steve.
- Nie pijecie herbaty? - spytał. - Zaraz kogoś zawołam.
- Nie trzeba. -
przerwałam. Wyciągnęłam różdżkę i machnięciem sprawiłam, że na stoliku
pojawił się dzbanek z herbatą i filiżanki.
- Dziękuje. - odparł.
Siedzieliśmy dłuższy czas i rozmawialiśmy, tak naprawdę o niczym.
- Muszę iść do toalety.
-wstałam i nie czekając na pozwolenie wyszłam z salonu. Po drodze
widziałam drzwi do toalety. Na pewno sobie poradzę.
Idąc korytarzem
zatrzymał mnie dziwny dźwięk. Stanęłam i popatrzyłam w kierunku
dobiegającego dźwięku. Musiało to być coś za ścianą. Przyłożyłam ucho to
ściany, lecz zamiast coś usłyszeć ona się przesunęła. Odskoczyłam
przerażona. Gdy ściana całkowicie znikła, zobaczyłam pokój. Raczej
sypialnie. Wyglądała na starą. Weszłam ostrożnie do środka. Na środku
stało ogromne łóżko z baldachimem. Po lewej znajdowała się szafa oraz
klozetka. Po przeciwnej stronie było wyjście na balkon. Obok wyjścia
znajdowało się biuro z rozłożonymi na nim dokumentami. Cały pokój
wyglądał tak jakby ktoś miał zaraz do niego wrócić. Nie licząc pajęczyn i
pająków w każdym zakamarku, to było tu naprawdę ładnie. Wydaje mi się,
że był to pokój kobiety, bo wszystko było w jasnych kolorach.
Podeszłam do biurka.
Dopiero teraz zauważyłam, że na boku są wyryte inicjały. JD. Odwróciłam
się. Na łóżku oraz innych meblach też znajdowały się te inicjały. Nic
szczególnego nie było na biurku. Rozejrzałam się jeszcze trochę i
zauważyłam, że płyta z tyłu klozetki jest lekko naderwana. Było to
prawie nie widoczne. Oderwałam ją, a na podłogę zleciała książka.
Oprawiona była w czarną skórę. Otworzyłam o zobaczyłam napis. ,,Dziennik Jospen Depp. Jeśli kiedykolwiek go znajdziesz, przekaż go Johannie Depp".
Zamarłam. Czy mogło chodzić o mnie? Ile to tu leżało? Co jest w nim
takiego ważnego, że był tak dobrze ukryty? Muszę go zabrać i dowiedzieć
się wszystkiego.
- Już
jestem. - powiedziałam wesoło wchodząc do pokoju.- David, możemy już
iść? - spytałam nie dając im żadnych powodów do podejrzewanie mnie o
cokolwiek.
- Tak. Jasne.
Po
pożegnaniu się, byliśmy w drodze do Londynu. Nadal myślałam o dzienniku.
Nim się obejrzałam byliśmy na miejscu. podziękowałam, pożegnałam się i
poszłam do pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz